Wpisy archiwalne w kategorii
101 KM <
Dystans całkowity: | 1224.09 km (w terenie 36.00 km; 2.94%) |
Czas w ruchu: | 49:20 |
Średnia prędkość: | 17.47 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.90 km/h |
Suma podjazdów: | 180 m |
Liczba aktywności: | 10 |
Średnio na aktywność: | 122.41 km i 7h 02m |
Więcej statystyk |
#ZDW_GSA cz.1
PROLOG
Marzenia o przyjeździe na Górę Świętej Anny zaczęły się po Święcie Młodzieży w 2013 roku, planowaliśmy wtedy z Andrzejem że na kolejne święto przyjedziemy właśnie rowerami, a że jest to daleko to pociągiem dojedziemy do Kluczborka. W naszych wyobrażeniach było to strasznie daleko, i ten pomysł poszedł w zapomnienie. W Listopadzie Adam (brachol) pojechał tam na FDS-y i dostał tam kalendarz na 2014 gdzie rozpisane były wszystkie święta jakie się tam odbędą. W zakładce "Maj" tata znalazł wpis o tym że 17-tego maja zorganizowana będzie pielgrzymka rowerzystów, od listopada do maja kupa czasu więc wydawało mi się to strasznie nie realne. Tygodnie mijały, po drodze było ER przez które stwierdziłem że jednak warto przyjechać. Pomysł wrócił wraz z końcem kwietnia, tata przypomniał mi że mam łatwić ludzi, w ten sposób napisałem ogłoszenie na stronie, ale zrezygnowałem z organizacji większej wycieczki, a pojedziemy we 2-3. Do naszego wyjazdu zgłosił się Świrek (Mateusz 18lat, przyjaciel od podstawówki, byliśmy razem na Byczynie, Końcu Świata). Tydzień przed wyjazdem spędziłem na planowaniu trasy, szukaniu noclegów, sklepów, poznawaniem miast itd. Mieliśmy wyjechać w Piątek, ale już w Poniedziałek pojawiły się złe prognozy pogody. Powódź na południu Polski... Okazało się że przez obfite opady deszczu zlot rowerzystów został odwołany na czerwiec. Trzeba podjąć było męską decyzje, jedziemy czy też na kiedy przekładamy. Wybór padł na to by wyjechać w Niedziele.Jeszcze w sobotę Świrek miał wątpliwości czy jechać czy też nie na szczęście się udało go przekonać. Wieczorkiem nadszedł czas na szykowanie rowerów, ale wcześniej z chłopakami wyskoczyliśmy pogadać i do sklepu. Jako że pobudka planowana była na godzinę 4 rano położyć się spać chciałem o 23. (wcześniej pakowanie, gadanie takie sprawy) No nie mogłem zasnąć, kręciłem się, myślałem, myślałem i kręciłem się. Poszedłem spać o 3 w nocy tylko po to by godzinę później wstać.
Wieczorne pakowanie © nynu
ZDUŃSKA WOLA - WIDAWA
Pobudka była straszna, ale no co? trzeba było wstać jeżeli chcę się spełniać marzenia :D
Zjeść śniadanie (kilka kanapek, herbata, kawa, banan i Snickers), toaleta, przejrzenie internetu i czekanie na Mateusza, tak w skrócie wyglądał poranek. Około 5-tej wyjechaliśmy. Pierwszy przystanek był już za budkami (około 40 metrów), Tata zapomniał okularów, wrócił do domu i szukał ich dobre 5 minut. Przybiegł i mówi że nie znalazł. Patrzę na Świrka, on na mnie i wybuchliśmy mega wielkim śmiechem. Okazało się że okulary ma na rowerze.
No to w drogę © nynu
Pierwszy przymusowy postój © nynu
Droga do Widawy dojechaliśmy w ciągu godziny, tam przerwa na fajke (dla palących), a ci nie palący (czyt. Szymek) poszli robić zdjęcia.
Kompani w podróży © nynu
WIDAWA - WIELUŃ
Pogoda była straszna, wilgotno i zimno. W nocy gdy nie mogłem spać sprawdziłem pogodę i w okolicach Widawy o 2 w nocy przeszła burza. Za Widawą jest taki fajny podjazd w górę, rok temu gdy jechaliśmy do Byczyny wraz z tatą na tym odcinku uciekliśmy Świrkowi po to by na górze odpocząć. W tym roku to Ja sam uciekłem i czekałem na nich. Przystanki na tej trasie były w Szydłowie i w Dębcach. W tym pierwszym pojawił się pierwszy kryzys. Mateuszowi powoli odzywała się kontuzja, którą nabył. Chciał nawet wracać,ale nie poddał się (szacun :) ). Jazda musiała znacząco zwolnić, co mnie osobiście mało się podobało, ale no co zrobisz, nic nie zrobisz. Przyjęliśmy taką taktykę, że Ja uciekam i czekam a oni mnie doganiają. (ta opcja trwała aż do końca województwa Łódzkiego). W tych drugich pogoda nas rozpieszczała, zaczęło powoli słońce świecić i stawało się ciepło. Strasznie wyczekałem jednego znaku, znaku że jesteśmy już we Wieluniu.
Pierwszy podjazd © nynu
Przystanek nr 1 © nynu
Stolec :DDD © nynu
Gmina Ostrówek Wita © nynu
Przystanek nr 2 © nynu
52 DĘBIEC tak to szło, peace, love, alcohol :D © nynu
Kaplica w Brzykowie © nynu
Dopiero 40 Km © nynu
Droga krajowa nr. 8 = Zaraz Wieluń © nynu
We oczekiwaniu na nich © nynu
A to już DK8 © nynu
Kiedyś i Wrocław zdobędę © nynu
Jest i ten znak© nynu
Wieluń © nynu
Wieluń numer 2 © nynu
WIELUŃ - PRASZKA
We Wieluniu obowiązkowym punktem było kupno śniadania, bary zamknięte to chcąc niechcąc trzeba było iść do Marketu. Później pojechaliśmy na rynek, i pojawił się standard (który będzie się utrzymał aż do końca wycieczki),czyli Oni palą ja idę robić zdjęcia. Świrka coraz bardziej zaczęła boleć noga, poleciłem mu pójście do apteki gdzie kupił maść.Sam Wieluń poznałem szczegółowo jadąc do Byczyny, więc wizyta w tym mieście ograniczyła się głównie do odpoczynku. Kilka kilometrów za Wieluniem zatrzymaliśmy się przy jakiś domku, tata poprosił gospodarza o Ciepłą wodę, a my zalaliśmy kawę. Bardzo miła rozmowa z panem Janem poprawiła nam znacznie humor, ale ból nogi u Matusza był coraz większy, co za tym idzie musieliśmy znacząco zmniejszyć tępo. Wjeżdżając do Województwa Opolskiego stał się cud! Mateusz strasznie przyspieszył i z średniej 13km/h pojawiło się 30 km/h. Te tempo utrzymało się do Praszki z małą przerwą na siusiu w lesie. Praszka - czyli pierwsze miasto we Opolskim nie wywołało na mnie szczególnego wrażenia. Miasto które leżało na granicy Polsko - Niemieckiej posiadała kamienice typowe dla Ziemi Wieluńskiej (W Gorzowie Śląskim - 5km to teren Ziem Odzyskanych, czyli weszły w granice Polski dopiero po II Wojnie Światowej). W Kościele przy rynku odbywała się pierwsza komunia święta, mnóstwo ludzi, ale udało nam się znaleźć miejsce na w parku na ławce.
#pokażzakupy © nynu
Fontanna w centrum miasta daje klimatu © nynu
Samojebka we Wieluniu © nynu
20 Km szybkiej jazdy © nynu
Województwo Opolskie © nynu
Taki mały odpoczynek © nynu
PRASZKA - OLESNO
Wyjeżdżając z Praszki tym razem to mnie nadszedł kryzys, nagle poczułem niezwykłe zmęczenie i skurcz lewej nogi, tempo było szybkie więc nie mogłem go zwalniać, by dojechać w jeden dzień na górkę trzeba było dać z siebie wszystko i jeszcze więcej. Za Praszką jest taka stacja benzynowa na której gdy jeździmy na górkę autobusem się zatrzymujemy, tego dnia również chciałem się zatrzymać na sprawy fizjologiczne pech chciał że ubikacja była zamknięta, jedyne wyjście to albo się modlić by w Gorzowie było coś otwarte lub wytrzymać aż do Olesna. Gorzów Śląski przywitał nas swoją architekturą niemiecką, piękne, zaniedbane kamienice mają swój urok. Tam też króciutka przerwa na rynku i dalej w drogę. Pod wiatr i pod górkę jechaliśmy drogą wojewódzką na Olesno. Częste postoje i odpoczynki. W miejscowości Boroszów droga skręca delikatnie w lewo i przecina dawną linie kolejową Olesno-Praszka na której po zamknięciu wybudowali drogę rowerową. Początkowo skorzystaliśmy z jej, ale kamienie na niej spowalniały to też jechaliśmy dalej drogą z autami. W Lesie pi razy oko 5 kilometrów od Olesna standardowy postój na "Siuiu" i gdy staliśmy minęła nas pani która jechała po tej drodze. Stwierdziliśmy że jednak trochę zwolnimy, ale pojedziemy bo bezpiecznej drodze rowerowej. Nie przejechaliśmy dobrych 10 metrów gdy wydarzyła się tragedia. Ośmio centymetrowy gwóźdź wbił się w koło Mateusza. Zaczęliśmy od próby zmiany dętki, okazało się że wziął za dużą, na szczęście udało się włożyć. Problem pojawił się wkładaniu już koła w ramę. Przerzutki się zepsuły, a że Świrek miał specyficzny rower to przez te Przerzutki nie działał cały układ napędowy... Dobre 2 godziny męczyliśmy się w zrobienie ale na nic się nam nie udało. Jedyne rozwiązanie to pójście na nogach do Olesna i tam modlić się o to by jakiś sklep rowerowy był czynny. Idziemy i idziemy, każdy wkurzony, nikomu się mówić nie chcę, aż nagle wydarzył się kolejny cud. Tata w trawie znalazł 100 zł :DDD. Będąc już w centrum miasta pytamy się policjantów o tani nocleg, polecili nam pensjonat AS. Udaliśmy się tam, nocleg kupiliśmy, rowery zostawiliśmy i poszliśmy śmy śmy śmy... w miasto pozwiedzać. Po drodze na zakupy do Lidla. Wieczorem przy piwku obgadaliśmy plan na kolejny dzień. Marzenia w zdobyciu górki w jeden dzień legły w gruzach, a może i dobrze... kto wie :)
Praszka centrum © nynu
Praszka park © nynu
Praszka centrum edytowany © nynu
Gorzów Sląski © nynu
Takie kamienice posiadają to coś, są przepiękne © nynu
Naprawa roweru © nynu
Olesno wita takim nas znakiem © nynu
Olesno centrum © nynu
Olesno © nynu
Olesno © nynu
Olesno kościół rynek © nynu
Na jakimś zdjęciu też musiałem byc © nynu
Dworzec kolejowy © nynu
Rozkład jazdy pociagów © nynu
MOSIR w Olesnie, szkoda że zamknięty © nynu
Wieczorne Piwko © nynu
Rzeka Olesno © nynu
Marzenia o przyjeździe na Górę Świętej Anny zaczęły się po Święcie Młodzieży w 2013 roku, planowaliśmy wtedy z Andrzejem że na kolejne święto przyjedziemy właśnie rowerami, a że jest to daleko to pociągiem dojedziemy do Kluczborka. W naszych wyobrażeniach było to strasznie daleko, i ten pomysł poszedł w zapomnienie. W Listopadzie Adam (brachol) pojechał tam na FDS-y i dostał tam kalendarz na 2014 gdzie rozpisane były wszystkie święta jakie się tam odbędą. W zakładce "Maj" tata znalazł wpis o tym że 17-tego maja zorganizowana będzie pielgrzymka rowerzystów, od listopada do maja kupa czasu więc wydawało mi się to strasznie nie realne. Tygodnie mijały, po drodze było ER przez które stwierdziłem że jednak warto przyjechać. Pomysł wrócił wraz z końcem kwietnia, tata przypomniał mi że mam łatwić ludzi, w ten sposób napisałem ogłoszenie na stronie, ale zrezygnowałem z organizacji większej wycieczki, a pojedziemy we 2-3. Do naszego wyjazdu zgłosił się Świrek (Mateusz 18lat, przyjaciel od podstawówki, byliśmy razem na Byczynie, Końcu Świata). Tydzień przed wyjazdem spędziłem na planowaniu trasy, szukaniu noclegów, sklepów, poznawaniem miast itd. Mieliśmy wyjechać w Piątek, ale już w Poniedziałek pojawiły się złe prognozy pogody. Powódź na południu Polski... Okazało się że przez obfite opady deszczu zlot rowerzystów został odwołany na czerwiec. Trzeba podjąć było męską decyzje, jedziemy czy też na kiedy przekładamy. Wybór padł na to by wyjechać w Niedziele.Jeszcze w sobotę Świrek miał wątpliwości czy jechać czy też nie na szczęście się udało go przekonać. Wieczorkiem nadszedł czas na szykowanie rowerów, ale wcześniej z chłopakami wyskoczyliśmy pogadać i do sklepu. Jako że pobudka planowana była na godzinę 4 rano położyć się spać chciałem o 23. (wcześniej pakowanie, gadanie takie sprawy) No nie mogłem zasnąć, kręciłem się, myślałem, myślałem i kręciłem się. Poszedłem spać o 3 w nocy tylko po to by godzinę później wstać.
Wieczorne pakowanie © nynu
ZDUŃSKA WOLA - WIDAWA
Pobudka była straszna, ale no co? trzeba było wstać jeżeli chcę się spełniać marzenia :D
Zjeść śniadanie (kilka kanapek, herbata, kawa, banan i Snickers), toaleta, przejrzenie internetu i czekanie na Mateusza, tak w skrócie wyglądał poranek. Około 5-tej wyjechaliśmy. Pierwszy przystanek był już za budkami (około 40 metrów), Tata zapomniał okularów, wrócił do domu i szukał ich dobre 5 minut. Przybiegł i mówi że nie znalazł. Patrzę na Świrka, on na mnie i wybuchliśmy mega wielkim śmiechem. Okazało się że okulary ma na rowerze.
No to w drogę © nynu
Pierwszy przymusowy postój © nynu
Droga do Widawy dojechaliśmy w ciągu godziny, tam przerwa na fajke (dla palących), a ci nie palący (czyt. Szymek) poszli robić zdjęcia.
Kompani w podróży © nynu
WIDAWA - WIELUŃ
Pogoda była straszna, wilgotno i zimno. W nocy gdy nie mogłem spać sprawdziłem pogodę i w okolicach Widawy o 2 w nocy przeszła burza. Za Widawą jest taki fajny podjazd w górę, rok temu gdy jechaliśmy do Byczyny wraz z tatą na tym odcinku uciekliśmy Świrkowi po to by na górze odpocząć. W tym roku to Ja sam uciekłem i czekałem na nich. Przystanki na tej trasie były w Szydłowie i w Dębcach. W tym pierwszym pojawił się pierwszy kryzys. Mateuszowi powoli odzywała się kontuzja, którą nabył. Chciał nawet wracać,ale nie poddał się (szacun :) ). Jazda musiała znacząco zwolnić, co mnie osobiście mało się podobało, ale no co zrobisz, nic nie zrobisz. Przyjęliśmy taką taktykę, że Ja uciekam i czekam a oni mnie doganiają. (ta opcja trwała aż do końca województwa Łódzkiego). W tych drugich pogoda nas rozpieszczała, zaczęło powoli słońce świecić i stawało się ciepło. Strasznie wyczekałem jednego znaku, znaku że jesteśmy już we Wieluniu.
Pierwszy podjazd © nynu
Przystanek nr 1 © nynu
Stolec :DDD © nynu
Gmina Ostrówek Wita © nynu
Przystanek nr 2 © nynu
52 DĘBIEC tak to szło, peace, love, alcohol :D © nynu
Kaplica w Brzykowie © nynu
Dopiero 40 Km © nynu
Droga krajowa nr. 8 = Zaraz Wieluń © nynu
We oczekiwaniu na nich © nynu
A to już DK8 © nynu
Kiedyś i Wrocław zdobędę © nynu
Jest i ten znak© nynu
Wieluń © nynu
Wieluń numer 2 © nynu
WIELUŃ - PRASZKA
We Wieluniu obowiązkowym punktem było kupno śniadania, bary zamknięte to chcąc niechcąc trzeba było iść do Marketu. Później pojechaliśmy na rynek, i pojawił się standard (który będzie się utrzymał aż do końca wycieczki),czyli Oni palą ja idę robić zdjęcia. Świrka coraz bardziej zaczęła boleć noga, poleciłem mu pójście do apteki gdzie kupił maść.Sam Wieluń poznałem szczegółowo jadąc do Byczyny, więc wizyta w tym mieście ograniczyła się głównie do odpoczynku. Kilka kilometrów za Wieluniem zatrzymaliśmy się przy jakiś domku, tata poprosił gospodarza o Ciepłą wodę, a my zalaliśmy kawę. Bardzo miła rozmowa z panem Janem poprawiła nam znacznie humor, ale ból nogi u Matusza był coraz większy, co za tym idzie musieliśmy znacząco zmniejszyć tępo. Wjeżdżając do Województwa Opolskiego stał się cud! Mateusz strasznie przyspieszył i z średniej 13km/h pojawiło się 30 km/h. Te tempo utrzymało się do Praszki z małą przerwą na siusiu w lesie. Praszka - czyli pierwsze miasto we Opolskim nie wywołało na mnie szczególnego wrażenia. Miasto które leżało na granicy Polsko - Niemieckiej posiadała kamienice typowe dla Ziemi Wieluńskiej (W Gorzowie Śląskim - 5km to teren Ziem Odzyskanych, czyli weszły w granice Polski dopiero po II Wojnie Światowej). W Kościele przy rynku odbywała się pierwsza komunia święta, mnóstwo ludzi, ale udało nam się znaleźć miejsce na w parku na ławce.
#pokażzakupy © nynu
Fontanna w centrum miasta daje klimatu © nynu
Samojebka we Wieluniu © nynu
20 Km szybkiej jazdy © nynu
Województwo Opolskie © nynu
Taki mały odpoczynek © nynu
PRASZKA - OLESNO
Wyjeżdżając z Praszki tym razem to mnie nadszedł kryzys, nagle poczułem niezwykłe zmęczenie i skurcz lewej nogi, tempo było szybkie więc nie mogłem go zwalniać, by dojechać w jeden dzień na górkę trzeba było dać z siebie wszystko i jeszcze więcej. Za Praszką jest taka stacja benzynowa na której gdy jeździmy na górkę autobusem się zatrzymujemy, tego dnia również chciałem się zatrzymać na sprawy fizjologiczne pech chciał że ubikacja była zamknięta, jedyne wyjście to albo się modlić by w Gorzowie było coś otwarte lub wytrzymać aż do Olesna. Gorzów Śląski przywitał nas swoją architekturą niemiecką, piękne, zaniedbane kamienice mają swój urok. Tam też króciutka przerwa na rynku i dalej w drogę. Pod wiatr i pod górkę jechaliśmy drogą wojewódzką na Olesno. Częste postoje i odpoczynki. W miejscowości Boroszów droga skręca delikatnie w lewo i przecina dawną linie kolejową Olesno-Praszka na której po zamknięciu wybudowali drogę rowerową. Początkowo skorzystaliśmy z jej, ale kamienie na niej spowalniały to też jechaliśmy dalej drogą z autami. W Lesie pi razy oko 5 kilometrów od Olesna standardowy postój na "Siuiu" i gdy staliśmy minęła nas pani która jechała po tej drodze. Stwierdziliśmy że jednak trochę zwolnimy, ale pojedziemy bo bezpiecznej drodze rowerowej. Nie przejechaliśmy dobrych 10 metrów gdy wydarzyła się tragedia. Ośmio centymetrowy gwóźdź wbił się w koło Mateusza. Zaczęliśmy od próby zmiany dętki, okazało się że wziął za dużą, na szczęście udało się włożyć. Problem pojawił się wkładaniu już koła w ramę. Przerzutki się zepsuły, a że Świrek miał specyficzny rower to przez te Przerzutki nie działał cały układ napędowy... Dobre 2 godziny męczyliśmy się w zrobienie ale na nic się nam nie udało. Jedyne rozwiązanie to pójście na nogach do Olesna i tam modlić się o to by jakiś sklep rowerowy był czynny. Idziemy i idziemy, każdy wkurzony, nikomu się mówić nie chcę, aż nagle wydarzył się kolejny cud. Tata w trawie znalazł 100 zł :DDD. Będąc już w centrum miasta pytamy się policjantów o tani nocleg, polecili nam pensjonat AS. Udaliśmy się tam, nocleg kupiliśmy, rowery zostawiliśmy i poszliśmy śmy śmy śmy... w miasto pozwiedzać. Po drodze na zakupy do Lidla. Wieczorem przy piwku obgadaliśmy plan na kolejny dzień. Marzenia w zdobyciu górki w jeden dzień legły w gruzach, a może i dobrze... kto wie :)
Praszka centrum © nynu
Praszka park © nynu
Praszka centrum edytowany © nynu
Gorzów Sląski © nynu
Takie kamienice posiadają to coś, są przepiękne © nynu
Naprawa roweru © nynu
Olesno wita takim nas znakiem © nynu
Olesno centrum © nynu
Olesno © nynu
Olesno © nynu
Olesno kościół rynek © nynu
Na jakimś zdjęciu też musiałem byc © nynu
Dworzec kolejowy © nynu
Rozkład jazdy pociagów © nynu
MOSIR w Olesnie, szkoda że zamknięty © nynu
Wieczorne Piwko © nynu
Rzeka Olesno © nynu
Route 2 620 370 - powered by www.bikemap.net
- DST 112.34km
- Teren 10.00km
- Czas 06:49
- VAVG 16.48km/h
- VMAX 37.80km/h
- Sprzęt Czarna Helena Part 2
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 27 sierpnia 2013
Kategoria 101 KM <
KONIEC ŚWIATA
Wyjechaliśmy po 5 ze świerkiem, od początku trzymał się dobry humor, a Ja trzymałem się autobusu. Jazda za nim ... 51 km/h MEGA. Za toyota jednak zrezygnowałem. W Sieradzu o 6 wyjazf na rynek, Kaufland gdzie skorzystaliśmy z wc. We wroblewie poczuliśmy się jak w XIX wieku bo starsza pani wyciągala wode ze studni. Dojazd do Dzięciołów był niczym labirynt. Do gluszyny lasem a tam... Koniec świata. Pamiątkowe zdjęcia i dalej do Grabówa nad prosną. Dalej w kierunku Kalisza lecz odbyliśmy do Nowych Skalmierzyc gdzie stoi przepiękna stacja kolejowa. W Kaliszu slabe tempo 12 km/h bo mateuszowi tyłek bolał. Tam dojechaliśmy do CENTRUM INFORMACJI TURYSTYCZNEJ. I dalej na PKP skąd dojechaliśmy do Zduńskiej Woli
- DST 125.14km
- Czas 07:09
- VAVG 17.50km/h
- VMAX 50.90km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 7 lipca 2013
Kategoria 101 KM <, CIEKAWE WPISY ZE ZDJĘCIAMI
Nowa życiowka!! 143Km.
Wyjazd nad Jeziorsko był w planach od bardzo dawna. Ciągle nie było czasu, ale i też wydawało mi się że nic tam nie będzie ciekawego. Myliłem się. Ale od początku. Dzień przed wyjazdem jechałem z Tatą za Sieradz. Tam doszliśmy do wniosku że następnego dnia jedziemy właśnie tam, czyli Jeziorsko. Pobudka o 4 rano. Kawa, śniadanie i w drogę. Już po paru minutach był pierwszy przystanek. Najdalszy przystanek na północ MPK Zduńska wola w Kotlinach. . Tak jak do tej pory jechaliśmy asfaltówką tak teraz do Grzybowa drogą polną. Tam po raz pierwszy pytaliśmy się o drogę. W Prusinowicach przejeżdżaliśmy obok starego pałacu . Mieliśmy jechać przez Zadzim ale Tata ustalił inna drogę. Jechaliśmy drogą gdzie przez ponad 10 km były domki letniskowe... stawiam że Łodzian bo było dużo rejestracji EL. Podczas jazdy między domkami przejeżdżaliśmy przez jakąś większą rzeczkę, po spojrzeniu na mapę okazało się że to nasza Zduńskowolska Pichna. Kanapki nad naszą rzeczką obowiązkowo zjedzone, ale zachciało nam się pic. Tata w sakwie miał kawę instant i plastikowe kubki (eh jak on coś wymyśli) ale nie było wody. Traf chciał ze w okolicy na podwórku była jakaś pani. Tata jako że ma gadane poprosił o wodę. Bez problemu zalaliśmy ciepłą wodą kawę... no prawie bez problemu. Podczas lania tata polał mi wrzątkiem palce. Oj co to był za ból. Bolało aż do tamy. Po śniadaniu droga prowadziła na Pęczniew. Miło wspominam tą drogę. Lasy, pagórki i jeziora, ba dużo jezior, był czas że jechaliśmy pomiędzy jeziorami. Gdy się one skończyły zaczął się Pęczniew. W takich miejscowościach obowiązkiem jest odpoczynek w centrum. I tak tez było, usiadamy na ławce, no tata to dużej siedział bo Ja to fotografować chciałem. Sklepu daleko szukać nie trzeba było, delikatesy Lewiatan były pod nosem. Tam wskoczyłem po uzupełnienie napojów i lody. Gdy tylko zobaczyłem lody wisus w lodowce ogarnęła mnie nostalgia. Przecież te lody jadłem nałogowo a teraz nigdzie w Zduńskiej ich nie mogłem znaleźć. Po odpoczynku droga była na tamę. Pomijając fakt iż pierwsza polowa to remonty, środek to plaza (a tam pierwsze spotkanie z zbiornikiem) a druga polowa to betonowa droga to było mega milo. Zwłaszcza pagórki które nieraz były spore. By wjechać na tamę trzeba było skręcić w lewo. Po zjechaniu z ostatniego pagórka musiałem zwolnic raz ze droga podporządkowana a dwa ze właśnie skręt w lewo. Jaki to był piękny widok gdy skręciłem. Tama długa a cele zaczynają się na jej środku. Pierwszy cel to elektrownia. Piękne monstrum. Przecież jak by to pierdyklo go nawet i by Poznań zalało. Troszkę pamiątkowych fotek, próbowałem podnieść rower jako gest zwycięstwa ale z lekka nie miałem sił. Na tamie też była budka z hamburgerami, ale jakie ceny. Hamburger 10 zł. Podziękowałem... Podczas zwiedzania Usiadłem nad betonową rzeczką i rozmyślałem nad życiem. Długo nie myślałem bo zaraz Tata mnie zawołał by jechać już dalej. Drugi cel to Województwo Wielkopolskie, a właściwie t zdobycie nowych gmin. Gdy tylko wyjechaliśmy za granice naszego województwa to wjechaliśmy na jakieś molo. Pamiątkowe zdjęcia i w drogę. Kierujemy się na Rzechtę by drogą polną skrócić drogę o całe 5 Km do Dobrej. Jadąc Lasem zaatakowała nas chmara komarów, jazda powyżej 30km/h albo ugryzienie przez komary. Wybraliśmy pierwszą opcje... nie żałuję. W Dobrej zjawiliśmy się akurat gdy w kościele w centrum miasta była msza. Znów uzupełnienie płynów, szukanie widokówek (nie znalazłem ;/ ) i ogólnie odpoczynek. leżąc na ławce zastanawialiśmy się nad dwiema opcjami, albo już powrót i jazda drogą krajową aż do Warty, albo zdobycie nowych gmin i jazda spokojnymi dróżkami. Ta milsza wygrała. . Droga na Kawęczyn i dalej była i szybka i nudna. Dopiero działo się w Gołuchowie gdzie zrobiliśmy sobie przystanek. Przy przystanku rosło drzewko z wiśniami :3 mniam. Zaszokowało mnie tam że na totalnym wygwizdowie były światła drogowe. Później droga na Wilczków to droga piaszczysta. Przejazd przez Spiczyną Górę i Jazda, zakręty, szukanie dróg itd. aż do wsi Jeziorsko. W Woli Miłkowskiej podczas przerwy w sklepie poznałem bardzo miła dziewczynę która jak się dowiedziała skąd jedziemy doznała szoku. W Jeziorsku ostatnie spojrzenie na Zbiornik i droga do Warty. Tam też czekaliśmy na kolegę Taty który też wracał rowerem do Zduńskiej Woli. Wracaliśmy razem i to jakim tempem. Z Warty do Zduńskiej Woli średnie tempo to 25km/h ! W domu mały odpoczynek i wieczorem z Adamem i Bananem pojeździliśmy sobie po mieście by zwiększyć ilość kilometrów. Byliśmy na elektrowni. Dzień wspominam mega miło. Oby w przyszłości więcej takich wycieczek :) http://www.bikemap.net/pl/route/2389192
Pierwszy przystanek. 12 km od Zdunskiej Woli© nynu
Ale za to pare km do Grzybowa© nynu
Stary opuszczony palacyk© nynu
Jazda pomiedzy jeziorami© nynu
Wjazd do Peczniewa© nynu
Czuje sie jak fotograf. Pezcniew© nynu
Stojak na rowery :3© nynu
Peczniew rynek© nynu
A tu juz kosciol w Peczniewie© nynu
A to juz sam Peczniew© nynu
Ahh wisusy. Teraz w Zdunskiej ich znalesc nie moge© nynu
A tu juz pierwsze spotkanie z tamą na jeziorsku© nynu
Cel zdobyty© nynu
Z jednej strony tak© nynu
A z drugiej tak© nynu
Maszyny na tamie© nynu
Mega te filary© nynu
Nad tą rzeczką przesiedzialem z pol godziny© nynu
Wjazd do Wielkopolski© nynu
Dowod? prosze© nynu
Najpierw gmina Dobra© nynu
A pozniej sama Dobra© nynu
Kosciol idealnienw centrum Dobrej© nynu
Piekna ta uliczka© nynu
Centrum Dobrej© nynu
Ta Kola jest orginalna© nynu
Zdjecie na facebooka musialo byc© nynu
Powrot po jakis wsiach© nynu
Jak i wjechalem do Gminy Warty od dupy strony© nynu
Piekna grota© nynu
Koniec zdjec przy wsi Jeziorsko© nynu
- DST 143.20km
- Teren 16.00km
- Czas 08:08
- VAVG 17.61km/h
- VMAX 47.40km/h
- Temperatura 27.0°C
- Sprzęt Czarna Helena
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 5 maja 2013
Kategoria 101 KM <
1000 km w rok i to kiedy ;)
Wyjazd do Poddębic. Przez Szadek, prage, klodno, (wjazd do cioci) poddębice , byczyne, zygry, szadek.
- DST 112.08km
- Teren 10.00km
- Czas 06:21
- VAVG 17.65km/h
- VMAX 43.40km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 maja 2013
Kategoria 101 KM <, CIEKAWE WPISY ZE ZDJĘCIAMI
Byczyna i tyle w temacie
Zduńska - widawa - wieluń - byczyna
opisze i zdjęcia jak komp naprawię
opisze i zdjęcia jak komp naprawię
- DST 105.95km
- Czas 06:57
- VAVG 15.24km/h
- VMAX 36.77km/h
- Podjazdy 180m
- Sprzęt Czarna Helena
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 sierpnia 2012
Kategoria 101 KM <, CIEKAWE WPISY ZE ZDJĘCIAMI
Ślesin - Zduńska wola - Krobanów - Zduńska wola
Powrót do domu był nie zwykle szybki i nie wiele rzeczy się działo.
Wstaliśmy o 3.40 bo nikomu nie chciało się wstawać. Potem szybko msza święta coś zjeść i w drogę. Ksiądz Marcin jechał z nami. On wybrał się w wycieczkę na wchód polski. Wyjazd 5.30 szybkie wyjechanie z Ślesina, potem wjazd do Konina, elektrownie trochę bloków których nie było widać przez mgłę i to wszystko. Nic się nie działo a śr. prędkość 25-30 km/h W Tuliszkowie pierwszy krótki postój. Za Tuliszkowem przerwa na sprawy natury fizycznej. W Turku wjechaliśmy do znajomego księdza który nas ugościł i dał nam sporo wafelków ;] Z Turka do Uniejowa była droga rowerowa. W okolicach Porczyn Andrzejowi zepsuł rower. Przerzutki weszły w szprychę i cały rower do wymiany ;/. Andrzej się został a my jak najszybciej w okolice Szadku by Ksiądz wziął auto i pojechał po Andrzeja. Ja sam wróciłem do Zduńskiej. Po południu pojechałem do Karoliny z Kamilą (Krobanów).
Wstaliśmy o 3.40 bo nikomu nie chciało się wstawać. Potem szybko msza święta coś zjeść i w drogę. Ksiądz Marcin jechał z nami. On wybrał się w wycieczkę na wchód polski. Wyjazd 5.30 szybkie wyjechanie z Ślesina, potem wjazd do Konina, elektrownie trochę bloków których nie było widać przez mgłę i to wszystko. Nic się nie działo a śr. prędkość 25-30 km/h W Tuliszkowie pierwszy krótki postój. Za Tuliszkowem przerwa na sprawy natury fizycznej. W Turku wjechaliśmy do znajomego księdza który nas ugościł i dał nam sporo wafelków ;] Z Turka do Uniejowa była droga rowerowa. W okolicach Porczyn Andrzejowi zepsuł rower. Przerzutki weszły w szprychę i cały rower do wymiany ;/. Andrzej się został a my jak najszybciej w okolice Szadku by Ksiądz wziął auto i pojechał po Andrzeja. Ja sam wróciłem do Zduńskiej. Po południu pojechałem do Karoliny z Kamilą (Krobanów).
Wyjazd z Ślesina© nynu
Przerwa za Tuliszkowem© nynu
Kościół w Turku© nynu
- DST 141.58km
- Czas 06:56
- VAVG 20.42km/h
- VMAX 35.80km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 17 sierpnia 2012
Kategoria 101 KM <, CIEKAWE WPISY ZE ZDJĘCIAMI
Zduńska wola- Ślesin
I pierwszy cel na 2013 przyszedł szybciej niż myślałem.
Dwa dni wcześniej umówiliśmy się z Andrzejem że jedziemy do Lichenia. To było dla mnie nie realne... Ale Jak się okazało dałem rade.
O 4.30 pobudka, ogarnięcie się i o 5.30 wyszedłem aby przy pomniku spotkać się z Andrzejem. Początkowo kropiło i było zimno. Przy wiadukcie pierwszy przystanek aby ubrać kurtki i jak na złość skończyło padać. Drugi nie oczekiwany przystanek przy torach. Pociąg stał na samym przejeździe przez 10 minut. Przez Szadek przejechaliśmy i pierwszy przystanek w Zygrach. Pamiętam te miejsce z dawnych lat gdy jeździłem tam z ojcem. Zdjęliśmy kurtki i w drogę. Za Zygrami mała przerwa na siuiu ;p Przed Uniejowem zaczęła się droga rowerowa na której mi się dłużyło aby do jechać do ronda. Dojechaliśmy na rynek i tam pierwsza porządna przerwa. Ja poszedłem poszukać pocztówek a Andrzej jadł spokojnie śniadanie. I w tym momencie odkryłem nową rzecz w liczniku. Przerwa miała być przez pół godziny a potrwała godzinę. Pojechaliśmy nad Termy Uniejów i nad plaże. Gorąca woda tryskała do Warty aż kąpać się chciało. Wyjechaliśmy z Uniejowa i po około 10 Km spełnił się nowy cel: Dojechać Do Województwa Wielkopolskiego. Zaraz po tym kolejny cel: Dojechać do Autostrady. Mały odpoczynek przy autostradzie i dalej do Dąbia. W Dąbiu krótki odpoczynek. W drodze do Koła minęliśmy miejsce zagłady Żydów. W Kole mały odpoczynek w parku gdzie poznaliśmy ludzi z Lichenia. Droga z Koła do Lichaenia strasznie się dłużyła. Podobał mi się mocny podjazd w miejscowości Wysokie. W Licheniu zjedliśmy obiad w domu pielgrzyma, odpoczynek godzinny nad jeziorem, modlitwa przy obrazie. Po Licheniu następny cel: Półwiosek stary. Byłem tam na koloniach w 2009. Gdy wjechaliśmy akurat była tam grupa Zduńskowolska. Umówiłem się tam z Kubą. Poszliśmy nad plaże i zaczęliśmy się "pluskać" Żal było wyjeżdżać. W Ślesinie spotkaliśmy się z Księdzem Marcinem, który nas ugościł. W nocy poszliśmy z Andrzejem zwiedzić Miasto.
Dwa dni wcześniej umówiliśmy się z Andrzejem że jedziemy do Lichenia. To było dla mnie nie realne... Ale Jak się okazało dałem rade.
O 4.30 pobudka, ogarnięcie się i o 5.30 wyszedłem aby przy pomniku spotkać się z Andrzejem. Początkowo kropiło i było zimno. Przy wiadukcie pierwszy przystanek aby ubrać kurtki i jak na złość skończyło padać. Drugi nie oczekiwany przystanek przy torach. Pociąg stał na samym przejeździe przez 10 minut. Przez Szadek przejechaliśmy i pierwszy przystanek w Zygrach. Pamiętam te miejsce z dawnych lat gdy jeździłem tam z ojcem. Zdjęliśmy kurtki i w drogę. Za Zygrami mała przerwa na siuiu ;p Przed Uniejowem zaczęła się droga rowerowa na której mi się dłużyło aby do jechać do ronda. Dojechaliśmy na rynek i tam pierwsza porządna przerwa. Ja poszedłem poszukać pocztówek a Andrzej jadł spokojnie śniadanie. I w tym momencie odkryłem nową rzecz w liczniku. Przerwa miała być przez pół godziny a potrwała godzinę. Pojechaliśmy nad Termy Uniejów i nad plaże. Gorąca woda tryskała do Warty aż kąpać się chciało. Wyjechaliśmy z Uniejowa i po około 10 Km spełnił się nowy cel: Dojechać Do Województwa Wielkopolskiego. Zaraz po tym kolejny cel: Dojechać do Autostrady. Mały odpoczynek przy autostradzie i dalej do Dąbia. W Dąbiu krótki odpoczynek. W drodze do Koła minęliśmy miejsce zagłady Żydów. W Kole mały odpoczynek w parku gdzie poznaliśmy ludzi z Lichenia. Droga z Koła do Lichaenia strasznie się dłużyła. Podobał mi się mocny podjazd w miejscowości Wysokie. W Licheniu zjedliśmy obiad w domu pielgrzyma, odpoczynek godzinny nad jeziorem, modlitwa przy obrazie. Po Licheniu następny cel: Półwiosek stary. Byłem tam na koloniach w 2009. Gdy wjechaliśmy akurat była tam grupa Zduńskowolska. Umówiłem się tam z Kubą. Poszliśmy nad plaże i zaczęliśmy się "pluskać" Żal było wyjeżdżać. W Ślesinie spotkaliśmy się z Księdzem Marcinem, który nas ugościł. W nocy poszliśmy z Andrzejem zwiedzić Miasto.
Pierwszy przystanek. Zygry© nynu
Rynek w Uniejowie© nynu
Rowerek w Uniejowie© nynu
Widok z mostu na Warcie.© nynu
Zamek w Uniejowie© nynu
Gorąca woda z term.© nynu
Wjazd do Wielkopolski© nynu
Autostrada A2© nynu
Rondo w Dąbiu© nynu
Ścieszka nad Ner© nynu
Pomnik pomordowanych żydów© nynu
Biedronka w Kole. Jedyne zdjęcie z Koła© nynu
Cel osiągnięty. Licheń© nynu
Mój rowerek w Licheniu ;]© nynu
Plaża w Półwiosku Starym© nynu
Wejście na Plaże© nynu
Tyle wspomnien© nynu
Plaża w Ślesinie© nynu
Smooook© nynu
Centrum Ślesina© nynu
Rynek w Ślesinie© nynu
Wieża radiowa w Ślesinie© nynu
Brama Napoleona© nynu
- DST 137.00km
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 27 lipca 2012
Kategoria 101 KM <
Do Łodzi
Zduńska wola - Szadek - Lutomiersk - Konstantynów Łódzki - Łódź( Atlas arena - galeria łódzka - Piotrkowska - Manufaktura - Dworzec Kaliski - Pasaż Łódzki - Port Łódź) - Pabianice - Łask - Zduńska wola
- DST 112.00km
- VMAX 43.00km/h
- Temperatura 31.0°C
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 17 lipca 2012
Kategoria 101 KM <, CIEKAWE WPISY ZE ZDJĘCIAMI
Do Częstochowy
Wyjechać miałem o 3 rano ale z przyczyn nie zależnych ode mnie (za długo spałem) wyjechałem 15 minut później. Już po 15 minutach byłem w Ptaszkowicach.
Już robiło się jasno ;]
Pierwszy przystanek w Szczercowie o 5.40 Na miejscowym przystanku autobusowym było dużo osób czekających na autobus do Bełchatowa. Gdy podjechał jedna pani była w sklepie i zaczęła biec na niego i się wywróciła na środku ulicy. Z nudów zacząłem słuchać radia którego słuchałem aż do Lubojny.
Poranek w Ptaszkowicach© nynu
Już robiło się jasno ;]
Pierwszy przystanek w Szczercowie o 5.40 Na miejscowym przystanku autobusowym było dużo osób czekających na autobus do Bełchatowa. Gdy podjechał jedna pani była w sklepie i zaczęła biec na niego i się wywróciła na środku ulicy. Z nudów zacząłem słuchać radia którego słuchałem aż do Lubojny.
5:40 w Szczercowie© nynu
Zwałowisko w Szczercowie© nynu
Nadciągają chmury© nynu
Prawie połowa drogi© nynu
Most czy rurociąg :D?© nynu
Jedyna atrakcja turystyczna w Strzelcach Wielkich© nynu
Fontanna w Nowej Brzeźnicy© nynu
Szukaj Kosza ale gdzie :D?© nynu
Ceglany kościół w Nowej Brzeźnicy© nynu
Pierwszy raz opuszczam rowerem województwo Łódzkie© nynu
Wjazd do Województa Śląskiego© nynu
Centrum Częstochowy© nynu
Ratusz w Częstochowie© nynu
KFC w Częstochowie© nynu
Powrót Pociągiem© nynu
- DST 121.60km
- Czas 07:00
- VAVG 17.37km/h
- VMAX 39.80km/h
- Temperatura 18.0°C
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 10 czerwca 2011
Kategoria 101 KM <
Zduńska wola - łódź - Konstantynów łódzki- Pabianice - Łask- Marzenin -Zduńska wola
- DST 113.20km
- Aktywność Jazda na rowerze