#ZDW_GSA cz.1
PROLOG
Marzenia o przyjeździe na Górę Świętej Anny zaczęły się po Święcie Młodzieży w 2013 roku, planowaliśmy wtedy z Andrzejem że na kolejne święto przyjedziemy właśnie rowerami, a że jest to daleko to pociągiem dojedziemy do Kluczborka. W naszych wyobrażeniach było to strasznie daleko, i ten pomysł poszedł w zapomnienie. W Listopadzie Adam (brachol) pojechał tam na FDS-y i dostał tam kalendarz na 2014 gdzie rozpisane były wszystkie święta jakie się tam odbędą. W zakładce "Maj" tata znalazł wpis o tym że 17-tego maja zorganizowana będzie pielgrzymka rowerzystów, od listopada do maja kupa czasu więc wydawało mi się to strasznie nie realne. Tygodnie mijały, po drodze było ER przez które stwierdziłem że jednak warto przyjechać. Pomysł wrócił wraz z końcem kwietnia, tata przypomniał mi że mam łatwić ludzi, w ten sposób napisałem ogłoszenie na stronie, ale zrezygnowałem z organizacji większej wycieczki, a pojedziemy we 2-3. Do naszego wyjazdu zgłosił się Świrek (Mateusz 18lat, przyjaciel od podstawówki, byliśmy razem na Byczynie, Końcu Świata). Tydzień przed wyjazdem spędziłem na planowaniu trasy, szukaniu noclegów, sklepów, poznawaniem miast itd. Mieliśmy wyjechać w Piątek, ale już w Poniedziałek pojawiły się złe prognozy pogody. Powódź na południu Polski... Okazało się że przez obfite opady deszczu zlot rowerzystów został odwołany na czerwiec. Trzeba podjąć było męską decyzje, jedziemy czy też na kiedy przekładamy. Wybór padł na to by wyjechać w Niedziele.Jeszcze w sobotę Świrek miał wątpliwości czy jechać czy też nie na szczęście się udało go przekonać. Wieczorkiem nadszedł czas na szykowanie rowerów, ale wcześniej z chłopakami wyskoczyliśmy pogadać i do sklepu. Jako że pobudka planowana była na godzinę 4 rano położyć się spać chciałem o 23. (wcześniej pakowanie, gadanie takie sprawy) No nie mogłem zasnąć, kręciłem się, myślałem, myślałem i kręciłem się. Poszedłem spać o 3 w nocy tylko po to by godzinę później wstać.
Wieczorne pakowanie © nynu
ZDUŃSKA WOLA - WIDAWA
Pobudka była straszna, ale no co? trzeba było wstać jeżeli chcę się spełniać marzenia :D
Zjeść śniadanie (kilka kanapek, herbata, kawa, banan i Snickers), toaleta, przejrzenie internetu i czekanie na Mateusza, tak w skrócie wyglądał poranek. Około 5-tej wyjechaliśmy. Pierwszy przystanek był już za budkami (około 40 metrów), Tata zapomniał okularów, wrócił do domu i szukał ich dobre 5 minut. Przybiegł i mówi że nie znalazł. Patrzę na Świrka, on na mnie i wybuchliśmy mega wielkim śmiechem. Okazało się że okulary ma na rowerze.
No to w drogę © nynu
Pierwszy przymusowy postój © nynu
Droga do Widawy dojechaliśmy w ciągu godziny, tam przerwa na fajke (dla palących), a ci nie palący (czyt. Szymek) poszli robić zdjęcia.
Kompani w podróży © nynu
WIDAWA - WIELUŃ
Pogoda była straszna, wilgotno i zimno. W nocy gdy nie mogłem spać sprawdziłem pogodę i w okolicach Widawy o 2 w nocy przeszła burza. Za Widawą jest taki fajny podjazd w górę, rok temu gdy jechaliśmy do Byczyny wraz z tatą na tym odcinku uciekliśmy Świrkowi po to by na górze odpocząć. W tym roku to Ja sam uciekłem i czekałem na nich. Przystanki na tej trasie były w Szydłowie i w Dębcach. W tym pierwszym pojawił się pierwszy kryzys. Mateuszowi powoli odzywała się kontuzja, którą nabył. Chciał nawet wracać,ale nie poddał się (szacun :) ). Jazda musiała znacząco zwolnić, co mnie osobiście mało się podobało, ale no co zrobisz, nic nie zrobisz. Przyjęliśmy taką taktykę, że Ja uciekam i czekam a oni mnie doganiają. (ta opcja trwała aż do końca województwa Łódzkiego). W tych drugich pogoda nas rozpieszczała, zaczęło powoli słońce świecić i stawało się ciepło. Strasznie wyczekałem jednego znaku, znaku że jesteśmy już we Wieluniu.
Pierwszy podjazd © nynu
Przystanek nr 1 © nynu
Stolec :DDD © nynu
Gmina Ostrówek Wita © nynu
Przystanek nr 2 © nynu
52 DĘBIEC tak to szło, peace, love, alcohol :D © nynu
Kaplica w Brzykowie © nynu
Dopiero 40 Km © nynu
Droga krajowa nr. 8 = Zaraz Wieluń © nynu
We oczekiwaniu na nich © nynu
A to już DK8 © nynu
Kiedyś i Wrocław zdobędę © nynu
Jest i ten znak© nynu
Wieluń © nynu
Wieluń numer 2 © nynu
WIELUŃ - PRASZKA
We Wieluniu obowiązkowym punktem było kupno śniadania, bary zamknięte to chcąc niechcąc trzeba było iść do Marketu. Później pojechaliśmy na rynek, i pojawił się standard (który będzie się utrzymał aż do końca wycieczki),czyli Oni palą ja idę robić zdjęcia. Świrka coraz bardziej zaczęła boleć noga, poleciłem mu pójście do apteki gdzie kupił maść.Sam Wieluń poznałem szczegółowo jadąc do Byczyny, więc wizyta w tym mieście ograniczyła się głównie do odpoczynku. Kilka kilometrów za Wieluniem zatrzymaliśmy się przy jakiś domku, tata poprosił gospodarza o Ciepłą wodę, a my zalaliśmy kawę. Bardzo miła rozmowa z panem Janem poprawiła nam znacznie humor, ale ból nogi u Matusza był coraz większy, co za tym idzie musieliśmy znacząco zmniejszyć tępo. Wjeżdżając do Województwa Opolskiego stał się cud! Mateusz strasznie przyspieszył i z średniej 13km/h pojawiło się 30 km/h. Te tempo utrzymało się do Praszki z małą przerwą na siusiu w lesie. Praszka - czyli pierwsze miasto we Opolskim nie wywołało na mnie szczególnego wrażenia. Miasto które leżało na granicy Polsko - Niemieckiej posiadała kamienice typowe dla Ziemi Wieluńskiej (W Gorzowie Śląskim - 5km to teren Ziem Odzyskanych, czyli weszły w granice Polski dopiero po II Wojnie Światowej). W Kościele przy rynku odbywała się pierwsza komunia święta, mnóstwo ludzi, ale udało nam się znaleźć miejsce na w parku na ławce.
#pokażzakupy © nynu
Fontanna w centrum miasta daje klimatu © nynu
Samojebka we Wieluniu © nynu
20 Km szybkiej jazdy © nynu
Województwo Opolskie © nynu
Taki mały odpoczynek © nynu
PRASZKA - OLESNO
Wyjeżdżając z Praszki tym razem to mnie nadszedł kryzys, nagle poczułem niezwykłe zmęczenie i skurcz lewej nogi, tempo było szybkie więc nie mogłem go zwalniać, by dojechać w jeden dzień na górkę trzeba było dać z siebie wszystko i jeszcze więcej. Za Praszką jest taka stacja benzynowa na której gdy jeździmy na górkę autobusem się zatrzymujemy, tego dnia również chciałem się zatrzymać na sprawy fizjologiczne pech chciał że ubikacja była zamknięta, jedyne wyjście to albo się modlić by w Gorzowie było coś otwarte lub wytrzymać aż do Olesna. Gorzów Śląski przywitał nas swoją architekturą niemiecką, piękne, zaniedbane kamienice mają swój urok. Tam też króciutka przerwa na rynku i dalej w drogę. Pod wiatr i pod górkę jechaliśmy drogą wojewódzką na Olesno. Częste postoje i odpoczynki. W miejscowości Boroszów droga skręca delikatnie w lewo i przecina dawną linie kolejową Olesno-Praszka na której po zamknięciu wybudowali drogę rowerową. Początkowo skorzystaliśmy z jej, ale kamienie na niej spowalniały to też jechaliśmy dalej drogą z autami. W Lesie pi razy oko 5 kilometrów od Olesna standardowy postój na "Siuiu" i gdy staliśmy minęła nas pani która jechała po tej drodze. Stwierdziliśmy że jednak trochę zwolnimy, ale pojedziemy bo bezpiecznej drodze rowerowej. Nie przejechaliśmy dobrych 10 metrów gdy wydarzyła się tragedia. Ośmio centymetrowy gwóźdź wbił się w koło Mateusza. Zaczęliśmy od próby zmiany dętki, okazało się że wziął za dużą, na szczęście udało się włożyć. Problem pojawił się wkładaniu już koła w ramę. Przerzutki się zepsuły, a że Świrek miał specyficzny rower to przez te Przerzutki nie działał cały układ napędowy... Dobre 2 godziny męczyliśmy się w zrobienie ale na nic się nam nie udało. Jedyne rozwiązanie to pójście na nogach do Olesna i tam modlić się o to by jakiś sklep rowerowy był czynny. Idziemy i idziemy, każdy wkurzony, nikomu się mówić nie chcę, aż nagle wydarzył się kolejny cud. Tata w trawie znalazł 100 zł :DDD. Będąc już w centrum miasta pytamy się policjantów o tani nocleg, polecili nam pensjonat AS. Udaliśmy się tam, nocleg kupiliśmy, rowery zostawiliśmy i poszliśmy śmy śmy śmy... w miasto pozwiedzać. Po drodze na zakupy do Lidla. Wieczorem przy piwku obgadaliśmy plan na kolejny dzień. Marzenia w zdobyciu górki w jeden dzień legły w gruzach, a może i dobrze... kto wie :)
Praszka centrum © nynu
Praszka park © nynu
Praszka centrum edytowany © nynu
Gorzów Sląski © nynu
Takie kamienice posiadają to coś, są przepiękne © nynu
Naprawa roweru © nynu
Olesno wita takim nas znakiem © nynu
Olesno centrum © nynu
Olesno © nynu
Olesno © nynu
Olesno kościół rynek © nynu
Na jakimś zdjęciu też musiałem byc © nynu
Dworzec kolejowy © nynu
Rozkład jazdy pociagów © nynu
MOSIR w Olesnie, szkoda że zamknięty © nynu
Wieczorne Piwko © nynu
Rzeka Olesno © nynu
Marzenia o przyjeździe na Górę Świętej Anny zaczęły się po Święcie Młodzieży w 2013 roku, planowaliśmy wtedy z Andrzejem że na kolejne święto przyjedziemy właśnie rowerami, a że jest to daleko to pociągiem dojedziemy do Kluczborka. W naszych wyobrażeniach było to strasznie daleko, i ten pomysł poszedł w zapomnienie. W Listopadzie Adam (brachol) pojechał tam na FDS-y i dostał tam kalendarz na 2014 gdzie rozpisane były wszystkie święta jakie się tam odbędą. W zakładce "Maj" tata znalazł wpis o tym że 17-tego maja zorganizowana będzie pielgrzymka rowerzystów, od listopada do maja kupa czasu więc wydawało mi się to strasznie nie realne. Tygodnie mijały, po drodze było ER przez które stwierdziłem że jednak warto przyjechać. Pomysł wrócił wraz z końcem kwietnia, tata przypomniał mi że mam łatwić ludzi, w ten sposób napisałem ogłoszenie na stronie, ale zrezygnowałem z organizacji większej wycieczki, a pojedziemy we 2-3. Do naszego wyjazdu zgłosił się Świrek (Mateusz 18lat, przyjaciel od podstawówki, byliśmy razem na Byczynie, Końcu Świata). Tydzień przed wyjazdem spędziłem na planowaniu trasy, szukaniu noclegów, sklepów, poznawaniem miast itd. Mieliśmy wyjechać w Piątek, ale już w Poniedziałek pojawiły się złe prognozy pogody. Powódź na południu Polski... Okazało się że przez obfite opady deszczu zlot rowerzystów został odwołany na czerwiec. Trzeba podjąć było męską decyzje, jedziemy czy też na kiedy przekładamy. Wybór padł na to by wyjechać w Niedziele.Jeszcze w sobotę Świrek miał wątpliwości czy jechać czy też nie na szczęście się udało go przekonać. Wieczorkiem nadszedł czas na szykowanie rowerów, ale wcześniej z chłopakami wyskoczyliśmy pogadać i do sklepu. Jako że pobudka planowana była na godzinę 4 rano położyć się spać chciałem o 23. (wcześniej pakowanie, gadanie takie sprawy) No nie mogłem zasnąć, kręciłem się, myślałem, myślałem i kręciłem się. Poszedłem spać o 3 w nocy tylko po to by godzinę później wstać.
Wieczorne pakowanie © nynu
ZDUŃSKA WOLA - WIDAWA
Pobudka była straszna, ale no co? trzeba było wstać jeżeli chcę się spełniać marzenia :D
Zjeść śniadanie (kilka kanapek, herbata, kawa, banan i Snickers), toaleta, przejrzenie internetu i czekanie na Mateusza, tak w skrócie wyglądał poranek. Około 5-tej wyjechaliśmy. Pierwszy przystanek był już za budkami (około 40 metrów), Tata zapomniał okularów, wrócił do domu i szukał ich dobre 5 minut. Przybiegł i mówi że nie znalazł. Patrzę na Świrka, on na mnie i wybuchliśmy mega wielkim śmiechem. Okazało się że okulary ma na rowerze.
No to w drogę © nynu
Pierwszy przymusowy postój © nynu
Droga do Widawy dojechaliśmy w ciągu godziny, tam przerwa na fajke (dla palących), a ci nie palący (czyt. Szymek) poszli robić zdjęcia.
Kompani w podróży © nynu
WIDAWA - WIELUŃ
Pogoda była straszna, wilgotno i zimno. W nocy gdy nie mogłem spać sprawdziłem pogodę i w okolicach Widawy o 2 w nocy przeszła burza. Za Widawą jest taki fajny podjazd w górę, rok temu gdy jechaliśmy do Byczyny wraz z tatą na tym odcinku uciekliśmy Świrkowi po to by na górze odpocząć. W tym roku to Ja sam uciekłem i czekałem na nich. Przystanki na tej trasie były w Szydłowie i w Dębcach. W tym pierwszym pojawił się pierwszy kryzys. Mateuszowi powoli odzywała się kontuzja, którą nabył. Chciał nawet wracać,ale nie poddał się (szacun :) ). Jazda musiała znacząco zwolnić, co mnie osobiście mało się podobało, ale no co zrobisz, nic nie zrobisz. Przyjęliśmy taką taktykę, że Ja uciekam i czekam a oni mnie doganiają. (ta opcja trwała aż do końca województwa Łódzkiego). W tych drugich pogoda nas rozpieszczała, zaczęło powoli słońce świecić i stawało się ciepło. Strasznie wyczekałem jednego znaku, znaku że jesteśmy już we Wieluniu.
Pierwszy podjazd © nynu
Przystanek nr 1 © nynu
Stolec :DDD © nynu
Gmina Ostrówek Wita © nynu
Przystanek nr 2 © nynu
52 DĘBIEC tak to szło, peace, love, alcohol :D © nynu
Kaplica w Brzykowie © nynu
Dopiero 40 Km © nynu
Droga krajowa nr. 8 = Zaraz Wieluń © nynu
We oczekiwaniu na nich © nynu
A to już DK8 © nynu
Kiedyś i Wrocław zdobędę © nynu
Jest i ten znak© nynu
Wieluń © nynu
Wieluń numer 2 © nynu
WIELUŃ - PRASZKA
We Wieluniu obowiązkowym punktem było kupno śniadania, bary zamknięte to chcąc niechcąc trzeba było iść do Marketu. Później pojechaliśmy na rynek, i pojawił się standard (który będzie się utrzymał aż do końca wycieczki),czyli Oni palą ja idę robić zdjęcia. Świrka coraz bardziej zaczęła boleć noga, poleciłem mu pójście do apteki gdzie kupił maść.Sam Wieluń poznałem szczegółowo jadąc do Byczyny, więc wizyta w tym mieście ograniczyła się głównie do odpoczynku. Kilka kilometrów za Wieluniem zatrzymaliśmy się przy jakiś domku, tata poprosił gospodarza o Ciepłą wodę, a my zalaliśmy kawę. Bardzo miła rozmowa z panem Janem poprawiła nam znacznie humor, ale ból nogi u Matusza był coraz większy, co za tym idzie musieliśmy znacząco zmniejszyć tępo. Wjeżdżając do Województwa Opolskiego stał się cud! Mateusz strasznie przyspieszył i z średniej 13km/h pojawiło się 30 km/h. Te tempo utrzymało się do Praszki z małą przerwą na siusiu w lesie. Praszka - czyli pierwsze miasto we Opolskim nie wywołało na mnie szczególnego wrażenia. Miasto które leżało na granicy Polsko - Niemieckiej posiadała kamienice typowe dla Ziemi Wieluńskiej (W Gorzowie Śląskim - 5km to teren Ziem Odzyskanych, czyli weszły w granice Polski dopiero po II Wojnie Światowej). W Kościele przy rynku odbywała się pierwsza komunia święta, mnóstwo ludzi, ale udało nam się znaleźć miejsce na w parku na ławce.
#pokażzakupy © nynu
Fontanna w centrum miasta daje klimatu © nynu
Samojebka we Wieluniu © nynu
20 Km szybkiej jazdy © nynu
Województwo Opolskie © nynu
Taki mały odpoczynek © nynu
PRASZKA - OLESNO
Wyjeżdżając z Praszki tym razem to mnie nadszedł kryzys, nagle poczułem niezwykłe zmęczenie i skurcz lewej nogi, tempo było szybkie więc nie mogłem go zwalniać, by dojechać w jeden dzień na górkę trzeba było dać z siebie wszystko i jeszcze więcej. Za Praszką jest taka stacja benzynowa na której gdy jeździmy na górkę autobusem się zatrzymujemy, tego dnia również chciałem się zatrzymać na sprawy fizjologiczne pech chciał że ubikacja była zamknięta, jedyne wyjście to albo się modlić by w Gorzowie było coś otwarte lub wytrzymać aż do Olesna. Gorzów Śląski przywitał nas swoją architekturą niemiecką, piękne, zaniedbane kamienice mają swój urok. Tam też króciutka przerwa na rynku i dalej w drogę. Pod wiatr i pod górkę jechaliśmy drogą wojewódzką na Olesno. Częste postoje i odpoczynki. W miejscowości Boroszów droga skręca delikatnie w lewo i przecina dawną linie kolejową Olesno-Praszka na której po zamknięciu wybudowali drogę rowerową. Początkowo skorzystaliśmy z jej, ale kamienie na niej spowalniały to też jechaliśmy dalej drogą z autami. W Lesie pi razy oko 5 kilometrów od Olesna standardowy postój na "Siuiu" i gdy staliśmy minęła nas pani która jechała po tej drodze. Stwierdziliśmy że jednak trochę zwolnimy, ale pojedziemy bo bezpiecznej drodze rowerowej. Nie przejechaliśmy dobrych 10 metrów gdy wydarzyła się tragedia. Ośmio centymetrowy gwóźdź wbił się w koło Mateusza. Zaczęliśmy od próby zmiany dętki, okazało się że wziął za dużą, na szczęście udało się włożyć. Problem pojawił się wkładaniu już koła w ramę. Przerzutki się zepsuły, a że Świrek miał specyficzny rower to przez te Przerzutki nie działał cały układ napędowy... Dobre 2 godziny męczyliśmy się w zrobienie ale na nic się nam nie udało. Jedyne rozwiązanie to pójście na nogach do Olesna i tam modlić się o to by jakiś sklep rowerowy był czynny. Idziemy i idziemy, każdy wkurzony, nikomu się mówić nie chcę, aż nagle wydarzył się kolejny cud. Tata w trawie znalazł 100 zł :DDD. Będąc już w centrum miasta pytamy się policjantów o tani nocleg, polecili nam pensjonat AS. Udaliśmy się tam, nocleg kupiliśmy, rowery zostawiliśmy i poszliśmy śmy śmy śmy... w miasto pozwiedzać. Po drodze na zakupy do Lidla. Wieczorem przy piwku obgadaliśmy plan na kolejny dzień. Marzenia w zdobyciu górki w jeden dzień legły w gruzach, a może i dobrze... kto wie :)
Praszka centrum © nynu
Praszka park © nynu
Praszka centrum edytowany © nynu
Gorzów Sląski © nynu
Takie kamienice posiadają to coś, są przepiękne © nynu
Naprawa roweru © nynu
Olesno wita takim nas znakiem © nynu
Olesno centrum © nynu
Olesno © nynu
Olesno © nynu
Olesno kościół rynek © nynu
Na jakimś zdjęciu też musiałem byc © nynu
Dworzec kolejowy © nynu
Rozkład jazdy pociagów © nynu
MOSIR w Olesnie, szkoda że zamknięty © nynu
Wieczorne Piwko © nynu
Rzeka Olesno © nynu
Route 2 620 370 - powered by www.bikemap.net
- DST 112.34km
- Teren 10.00km
- Czas 06:49
- VAVG 16.48km/h
- VMAX 37.80km/h
- Sprzęt Czarna Helena Part 2
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Czy ta kaplica w Brzykowie to na pewno w Brzykowie? Bo nie kojarzę jej z Brzykowa.
Małgorzata - 19:00 wtorek, 27 maja 2014 | linkuj
Komentuj